Opublikowany: 29 września 2004, 00:00 przez J-23 0,0 z 5
  • 5,00 Ocena społeczności
  • 1 Oceniono album
  • 1 Dałem mu 5/5
Prześlij swoją ocenę 1

Devin The Dude - To Tha X-Treme (7.5 / 10)



Pomimo współpracy z takimi artystami jak Dr. Dre, DJ Premier, Nas, Xzibit i Scarface, nie wspominając o dwóch świetnych albumach, Devin The Dude nadal leci poza zasięgiem radaru. Okropnie zatytułowany To Tha X-Treme prawdopodobnie tego nie zmieni, ale jest to jednak kolejny zajebisty album The Dude. Umacniając swoją pozycję jednej z najbardziej lubianych postaci hip-hopu, Devin po raz kolejny przeplata sprośny humor z twardymi okrętami, smutkiem i narkotykami w sposób, którego nie da się wytłumaczyć. Naprawdę, wszystkie te rzeczy rzadko działają w tym samym kontekście, ale Devin robi to tak naturalnie (zobacz She’s Gone). To Tha X-Treme jest zauważalnie wolniejsze i płynniejsze niż jego poprzednie wysiłki, które mają tendencję do lekkiego przeciągania w niektórych punktach. Mimo to świetny album, który wszyscy powinni usłyszeć. Po prostu posłuchaj takich piosenek jak Kooter Brown i What i staraj się nie zostać fanem The Dude.



Capital D - Insomnia (7/10)






Ponieważ Kanye West raz na zawsze postawił Chi-town w centrum uwagi, można mieć tylko nadzieję, że All Natural’s Capital D to kolejny cios w Wietrznym Mieście. Posiadający nie tylko świetny styl i technikę (The Awakening), ale także krytyczną zawartość (Start The Revolution, Miss America i prawie cały LP) oraz doskonałe umiejętności produkcyjne (Transformations, Iman i Mississippi). Pod względem merytorycznym i jakościowym to kolejny LP, który musi zostać usłyszany przez masy. Zbyt wielu śpi, za mało osób cierpiących na bezsenność.

Leak Bros - Waterworld (8/10)



Muszę przyznać, że kiedy usłyszałem, że Cage i Tame One łączą siły, by stworzyć płytę w całości poświęconą PCP, byłem dość sceptyczny. Nie z powodu talentów któregoś z zaangażowanych osób lub znakomitej linii produkcyjnej (Rjd2, J-Zone, El-P, Camu Tao, Mighty Mi, Mondee), ale dlatego, że cały album poświęcony zamoczeniu byłby nieciekawy po kilku piosenki. Myliłem się, naprawdę się myliłem. Tame and Cage sprawia, że ​​wszystko jest interesujące, wprowadzając koncepcję parku rozrywki z narkotykami i samą siłą dobrej muzyki. Produkcja jest doskonała (i bardzo dopasowana), przez cały czas, a obaj mistrzowie naprawdę przyspieszają swoje gry. W szczególności Cage, który nie brzmiał tak dobrze od czasu Agent Orange. Niech ktoś przyniesie mi płyn do balsamowania.

Johnny Five - Summer (6,5 / 10)

Ostatnim, który wyłonił się z nowo powstałej podziemnej wytwórni Cali Basement Records jest Johnny Five. 22-letni szef / producent z North Hollywood stworzył album wykonany na zamówienie i zatytułowany na najlepszy sezon matki natury. Summer to 17 kawałków przewiewnego soulu z funkowymi stylizacjami. Chociaż Johnny jest zdecydowanie kompetentnym szefem, jego prawdziwy talent tkwi w produkcji. Jest to szczególnie widoczne w pierwszej połowie albumu, z cudownymi ofertami, takimi jak Call Response i Sand Castles 1 i 2. To fajny debiut, który zdecydowanie wart jest obejrzenia lub dwóch, zwłaszcza jeśli świeci słońce.