Opublikowany: 9 września 2019 11:02 przez Daniel Spielberger 3,4 z 5
  • 3.29 Ocena społeczności
  • 7 Oceniono album
  • 4 Dałem mu 5/5
Prześlij swoją ocenę dwadzieścia

Post Malone podbił każdy gatunek poza muzyką klasyczną - na razie. Jest amorficzną kleksą, karmiącą się kawałkami z różnych stylów, a następnie wypluwającą wszechobecne hity. Jego drugi album Beerbongs & Bentley zawierał garść petard otoczonych przeciętnością. Pomimo początkowych obietnic, Malone wyraźnie przedłożył ambicje związane z transmisją strumieniową zamiast artystycznej jakości.



Ogólnie, Krwawienie Hollywood jest krokiem naprzód w stosunku do jego nijakiej historii na drugim roku studiów. Biorąc to pod uwagę, jego spójność ostatecznie zostaje przyćmiona przez losowy zestaw gości.










Od początku swojej kariery artysta White Iverson prezentował sławę jako miecz obosieczny. I tutaj po raz kolejny otwiera się na temat tego, jak te pozornie wspaniałe osiągnięcia utrudniają mu uzyskanie autentycznej intymności. Tytułowa i intro nadaje nastrój - ponure croons, delikatne brzdąkanie na gitarze i Malone śpiewa o swoim emocjonalnym zamieszaniu: Śmierć we śnie, żyjemy snem / Robimy to tylko sami.

Świat Malone'a jest również pełen sprzeczności. Saint-Tropez, chwytliwa popowa piosenka-pułapka, która z łatwością staje się główną atrakcją albumu, sprawia, że ​​chwali się, że robi zakupy dla swojej dziewczyny na Riwierze Francuskiej i jest multimilionerem. Jednak później, w melodramatycznej balladzie w Internecie, wyśmiewa powierzchowność kultury #DoItForTheGram. A na Enemies, z udziałem DaBaby, Malone śpiewa w skocznym rytmie o pieniądzach prowadzących do zdrady.



Chociaż Stoney często towarzyszy jego ponurym tekstom pułapkami, Krwawienie Hollywood mocno skłania się ku pop-rockowi. Alergic i ja będę to robaki uszne, które prawdopodobnie będą miały długi okres przydatności do spożycia na listach przebojów, ale niekoniecznie są innowacyjne. W podobnym duchu Circles to dymiący soft rockowy utwór o wypadaniu z miłości, który nie dodaje niczego nowego.



Eklektyczna grupa gości pojawiła się na tej litościwej imprezie. Die For Me z Future i Halsey jest nieznośnie tandetny. Take What You Want ma nieprawdopodobne połączenie Travisa Scotta i Ozzy'ego Osbourne'a. Podczas gdy Scott i Stoney działają na autopilocie, wokalista Black Sabbath brzmi jak odtwórca Osbourne'a występujący w barze nurkowym. Utwór jest zwieńczony heavy metalowym gitarowym solo, które równie dobrze mogłoby być samplem GarageBand.

Inne wspólne ścieżki dają mieszane wyniki. „Patrzeć na słońce”, w którym wystąpił SZA, zamienia się w bezinteresowną powtórkę „All The Stars” i „On The Road” z udziałem Meek Mill i Lil Baby, bez smaku. Wspomagany przez Swae Lee Sunflower to niezaprzeczalna perełka popu, ale dźwiękowo jest nie na miejscu i został wydany już w zeszłym roku, co sprawia, że ​​dołączenie do tego utworu jest tylko kolejnym komercyjnym chwytem.

Oprócz kilku wątpliwych funkcji nie ma w tym nic obraźliwego ani szczególnie złego Krwawienie Hollywood . To po prostu Malone grający bezpiecznie i obstawiający prawdopodobieństwo, że algorytmy przesyłania strumieniowego ponownie go nagrodzą.