Opublikowane: 14 stycznia 2020 14:19 przez Bernadette Giacomazzo 4,0 z 5
  • 4.50 Ocena społeczności
  • dwa Oceniono album
  • 1 Dałem mu 5/5
Prześlij swoją ocenę 4

Jeśli chodzi o rap emo, który przeplata się z kryzysem egzystencjalnym i egzegezą, niewielu - jeśli w ogóle - artystów może zbliżyć się do 070 Shake pod względem stylu, liryzmu, flow i treści. Pochodząca z New Jersey, przywódczyni załogi 070 i protegowany Kanye West, wykorzystuje swoje doświadczenie w slamsach poetyckich na Wschodnim Wybrzeżu i przenosi je za mikrofon, a także prezentuje tę samą waleczność, niezależnie od tego, czy występuje gościnnie z Pusha T. lub kradzież reflektorów od samego Westa.



Artystka urodzona jako Danielle Balbuena na przedmieściach North Bergen, głównie LatinX, z pewnością miała do wypełnienia duże buty i modus vivendi - jej debiutancki album wydany przez Def Jam Records - mógł pójść w obie strony. Na szczęście dla nas wszystkich, 070 Shake wykracza poza granice hip-hopu i obejmuje różnorodne gatunki, w tym eteryczny pop i emo-rap.








Premierowy singiel z albumu, Under The Moon, jest idealnym przykładem tego pięknego amalgamatu gatunków. 070 Shake uderza w światło fantastycznie o pijanym kochanku alkoholiku łączącym się z Formą Nieskończoną w bladym świetle księżyca: pijesz za dużo, pijesz za dużo, wiesz / Duchy w twojej krwi i sącząc przez twoją duszę / Boże, potrzebuję trochę woda / Boże, potrzebuję trochę wody / Spójrz w niebo i czuję się bliżej Ciebie.

Tymczasem mikrodozowanie jest doświadczeniem neuropsensorycznym, złapanym gdzieś pomiędzy halucynacją a doświadczeniem poza ciałem. Lot 319 przybiera mroczniejszy obrót w długą dziwną podróż, z niemal bezładnymi rozważaniami na temat bólu, w tym dziwną linią, która straciła jedynego syna, nie miał nawet trzech, co łączy z linią Ziggy Stardust o przetrzymywanym astronaucie w dół pod wpływem grawitacji, zanim nagle zblaknie do czerni, jak w ostatniej scenie Soprano . The Divorce przytakuje i mruga do jej dziedzictwa LatinX, samplując Rumba Pa’Paris kubańskiej legendy muzyki Patato Valdes , ale w jakiś sposób sprawiając, że będzie działać z resztą albumu.



Inne utwory, choć nie wyróżniają się tak jak inne, są w tym samym duchu: długie, powolne sny w kolorze, na przemian żywe i enigmatyczne, ale brzmiące spójnie i pewnie siebie.

Ale żeby zadzwonić modus vivendi album rapowy, szczerze mówiąc, sprzedaje się krótko. To pejzaż dźwiękowy w stylu Mantovani słyszany w zbiorniku soli pozbawionym zmysłów. Jest tak samo domem w kolekcji „głowy”, jak na rekolekcjach New Age lub, jeśli wolisz, na nabożeństwie niedzielnym .